Urokliwe miasteczko Hartwell potrafi zachwycić swym pejzażem, spokojną okolicą i serdecznymi mieszkańcami. Nic dziwnego, że kiedy nasza główna bohaterka Jessica przyjeżdża tam na wakacje - wręcz natychmiastowo zaznaje ukojenia.
Jednak w romansach nic nie może iść gładko.
Jessica jest lekarzem w więzieniu dla kobiet. Krótkie wolne chwile jakie ma dla siebie spędza w swoim mieszkaniu, albo z seks-przyjacielem. Można by powiedzieć, że jej życie jest... no po prostu normalne, żadnych fajerwerków. Jednak kiedy bohaterka trafia do Hartwell... wszyscy czytelnicy wraz z nią samą wiedzą, że życie, które wiodła do tej pory... to nie było dobre życie.
Z każdą kolejną stroną dowiadujemy się coraz więcej o Jessice, a jednak dopiero w ostatnich rozdziałach poznajemy jej całą wstrząsającą historię.
Biorąc pod uwagę to jak bohaterka przeżywała samo wspomnienie o przeszłości. Momenty gdy przeszywały ją dreszcze, dręczyły koszmary i mdłości, kiedy ktoś poruszał temat jej rodziców... czytelnik próbował sobie wyobrazić jakie okrutne historie kryje Jessica. Mnie samej zatrzymywał się oddech i chciałam wiedzieć już teraz co się stało. Momentami byłam okrutnie wściekła na bohaterkę, że milczy. Prawdopodobnie przez to, że nie potrafiłam i pewnie nigdy nie będę w stanie pojąć jej traumy.
Poznając Hartwell i jej mieszkańców, bohaterkę i (okrutnie) przystojnego Coopera można przenieść się w miejsce szczęścia, odpoczynku i czystej miłości. Wszyscy wiemy, jacy bohaterowie mają się ku sobie, jedynie musimy przetrwać te rozdzierające serca sceny, padające słowa i pełne łez objęcia.
Powiem krótko - było warto.
Dawno nie czytałam książek Samanthy Young, ale znowu pokazała mi jak bardzo uwielbiam jej sposób kreowania bohaterów. Inna sprawa, że na ogół są to dorośli ludzie (mają trzydzieści lat z kawałkiem). Po prostu poznając ich, tak bardzo chcę ich przytulić, pocałować, albo rzucić nimi o ścianę... no normalnie jak w prawdziwym życiu (a nie? XD). Człowiek ich pokocha, albo znienawidzi.
Ale co w tej książce mnie najmocniej zauroczyło, to miłość jaką okazywał Cooper. Była ona po prostu przepiękna. Nie wydawała mi się ona wyssana z palca, ale w pełni uzasadniona, opisana, UKAZANA. Zdania w stylu: "Fala miłości zalewała jego serce..." wyciskała ze mnie łzy. Jednak nie myślcie sobie, że Cooper to taka ciepła kluska. To cudowny, opiekuńczy, zaradny, inteligentny i najzwyczajniej w świecie... zakochany po uszy facet.
Wiem, że mało piszę o bohaterce, ale to po prostu sami musicie sięgnąć po "To, co najważniejsze".
**********************
Tytuł: "To, co najważniejsze"
Oryginalny tytuł: "One Real Thing"
Autor: Samantha Young
Wydawnictwo: Burda Książki
Ilość stron: 412
Ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz