Bernadette - matka, żona, najlepiej prosperująca pani architekt, kobieta biznesu, wzór do naśladowania dla młodszych pokoleń.
Jak doszło do tego, że zmieniła się w prawdziwego odludka, pustelnika. Z nowymi sąsiadami nie nawiązywała kontaktów, straciła zapał do tworzenia, doprowadziłą swój dom i małżeństwo do upadku. Co zaszło w życiu tej szalonej i kreatywnej kobiety, która zawsze robiła wszystko, żeby dotrzeć do wyznaczonego przez nią celu?
Czytając książkę nie poznajemy łatwo i prosto (najlepiej opowiadaną przez główną bohaterkę) jej całej historii. Przedzieramy się przez listy, maile, krótkie notatki i wiadomości jej męża, sąsiadów, dawnych przyjaciół i byłych pracowników, studentów i dyrektorów szkół. Poznajemy i obserwujemy Bernadette oczami innych. W końcu sami nie wiemy czy mamy doczynienia z kobietą-geniuszem, czy z cierpiącą na urojenia kretynką.
Jednak dowiadujemy się o tej barwnej kobiecie również od chyba najważniejszego źródła i jednocześnie narratora całej książki - czyli Bee, córki Bernadette, która kocha matkę całym swoim młodym sercem. Piętnastolatka wierzy matce, ufa jej i sprzeciwia się wszystkim złym słowom skierowanym do Bernadette.
Mądra i utalentowana Bee za swoje wybitne wyniki w szkole mogła poprosić swoich rodziców o dosłownie wszystko. Mimo obaw Bernadette, matka robi wszystko żeby jak najlepiej zorganizować rodzinną wycieczkę na Antarktydę.
Jednak żeby nie było tak kolorowo: dowiadujemy się o intrygach sąsiadów, knowaniach męża. Znajdujemy Bernadette śpiącą na kanapie w aptece, piszącą maile do kobiety z Indii. Wszystkie czyny głównej bohaterki są obracane przeciwko niej.
I wtedy Bernadette znika, a Bee wierząca w miłość jej niedoskonałej matki - próbuje ją odnaleźć.
Książka zabawna, czuła i przyjemna, jednak przyznam, że się przy niej męczyłam. Czasami brakowało mi samej Bernadette, jej spojrzenia na daną sytuację, ale nadal wiem, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Za dużo musiałam przeczytać listów głupiej sąsiadki, czy maili kapitana statku, ale koniec końców one były całej książce potrzebne.
"Gdzie jesteś, Bernadette?" polecam tym, którzy potrzebują łatwej lektury na wieczór, ale i dla tych, którzy czują się "zakałą społeczeństwa". Bernadette tylko Wam pokaże, że choćbyście byli najbardziej dziwnymi ludźmi na świecie - to macie mu coś do zaoferowania.
Jednak żeby nie było tak kolorowo: dowiadujemy się o intrygach sąsiadów, knowaniach męża. Znajdujemy Bernadette śpiącą na kanapie w aptece, piszącą maile do kobiety z Indii. Wszystkie czyny głównej bohaterki są obracane przeciwko niej.
I wtedy Bernadette znika, a Bee wierząca w miłość jej niedoskonałej matki - próbuje ją odnaleźć.
Książka zabawna, czuła i przyjemna, jednak przyznam, że się przy niej męczyłam. Czasami brakowało mi samej Bernadette, jej spojrzenia na daną sytuację, ale nadal wiem, że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Za dużo musiałam przeczytać listów głupiej sąsiadki, czy maili kapitana statku, ale koniec końców one były całej książce potrzebne.
"Gdzie jesteś, Bernadette?" polecam tym, którzy potrzebują łatwej lektury na wieczór, ale i dla tych, którzy czują się "zakałą społeczeństwa". Bernadette tylko Wam pokaże, że choćbyście byli najbardziej dziwnymi ludźmi na świecie - to macie mu coś do zaoferowania.
******************************
Tytuł: "Gdzie jesteś, Bernadette?"
Oryginalny tytuł:
Autor: Maria Semple
Wydawnictwo: WAB
Ilość stron: 363
Ocena: 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz